Nie ma jak u mamy...
A pomniejsz czcionkę A standardowy rozmiar A powiększ czcionkęNie ma jak u mamy i taty. Taka idea przyświecała organizatorom imprezy z okazji Dnia Rodziny. Zaspakajanie emocjonalnego związku z rodziną, umacnianie więzi rodzinnej, stworzenie okazji do spędzania wspólnego, aktywnego czasu rodziców z dziećmi – to tylko niektóre szczegółowe cele programu przygotowanego na Dzień Rodziny w SP w Giżycach.
Uroczystość z tej okazji odbyła się 26 maja, a zatem w terminie, który jest uważany za Dzień Matki. W Szkole Podstawowej w Giżycach to święto potraktowano jednak szerzej i do wspólnych obchodów zaproszono wszystkich uczniów, ich rodziców i rodzeństwo, a także dziadków.
Dzień Rodziny jest okazją, aby przypomnieć wszystkim, że rodzina jest najważniejsza (…) że to, co ważne mamy na wyciągnięcie ręki – mówiła Beata Drozdowska dyrektorka placówki.
Pierwszą z zaplanowanych na tę okazję atrakcji było przedstawienie teatralne pt. „Nie ma jak rodzinka”. Podczas mini spektaklu aktorzy Teatru Profilaktycznego Edukacja i Animacja „Magik” z Białegostoku w ciekawy i zabawny sposób przypomnieli zgromadzonym w placówce widzom: jak ważne są więzi rodzinne. Aktorzy wspólnie z publicznością szukali odpowiedzi na pytanie: jak pielęgnować relacje w rodzinie i jak je umacniać. Spektakl promował zdrowie, aktywność fizyczną oraz wytrwałość w osiąganiu przyjętych celów.
Następnie głos oddano dzieciom, które w krótkim, okolicznościowym programie artystycznym słowem mówionym i piosenką wyraziły wdzięczność swoim rodzicom. Był to także czas życzeń.
Dalsza część programu była realizowana w plenerze: na boisku szkolnym i placu zabaw. Tu na dzieci czekał Park Rozrywki „Dionizos”. Pośród atrakcji, z których skorzystali uczniowie można wymienić: Dmuchaną zjeżdżalnię, skakaniec Tygrysek z kolorowymi piłkami, zawody w „goglach wysokiej gorączki” oraz fotobudka. Wspólny poczęstunek przygotowany przez Radę Rodziców także nie ominął uczestników imprezy.
Dzień rodziny jako święto skłania do refleksji nad miejscem rodziny w życiu człowieka. Z kolei nie ginący uśmiech na twarzach dzieci świadczy o zasadności takich imprez. Posługując się językiem Kubusia Puchatka można chyba powiedzieć, że atrakcje w plenerze zamiast lekcji to jest to, co „tygryski lubią najbardziej”.